Pierwsze chwile w Kalifornii

przez | 23 kwietnia 2015

Pół roku przygotowań do edycji zawodów East oraz West ma zakończyć się startem w drugich z nich. Wiele godzin spędzonych w modelarni przyniosło efekty już na Florydzie, kiedy zdobyliśmy dwa trzecie oraz jedno czwarte miejsce. Wróciliśmy z trofeami w walizkach, jednak myślimy o kolejnych zawodach – edycji West w Kalifornii. Tam chcemy wygrać. Przez 3 tygodnie przerwy pomiędzy startami udało nam się naprawić błędy, które zostały popełnione w trakcie SAE Aero Design East. Wykonaliśmy kolejny egzemplarz Pszczoły i zrobiliśmy jej oblot. Sprawdziliśmy jakie części zostały uszkodzone w samolocie Regular. W czwartek spakowaliśmy potrzebne rzeczy i zrobiliśmy kanapki. W piątek rano wyruszyliśmy w kierunku lotniska Poznań Ławica.

Lotnisko wita nas wschodzącym słońcem. Zanim wyruszymy do odprawy, musimy sprawdzić czy walizki mają odpowiednią wagę. W głównym bagażu wieziemy obciążenie do samolotu oraz zapas chleba na kilka pierwszych dni (amerykański chleb smakuje okropnie, a nt. continental breakfast, serwowanych w hotelach, nie chcemy się nawet wypowiadać). Okazuje się, że każdy z nas ma nadbagaż. Liczymy na odrobinę szczęścia.  Bez problemu przechodzimy przez odprawę bagażową. Po kontroli bezpieczeństwa czekamy na lot, który jest zaplanowany na półtorej godziny później. Jesteśmy tak podekscytowani, że mimo zmęczenia nie chce nam się spać.

DSC_1843

Obserwujemy jak samolot jest przygotowywany do lotu. Zauważamy niepokojącą ilość mechaników na lotnisku. Za chwilę słyszymy komunikat – przykro nam, ale z powodów technicznych lot do Monachium został odwołany. Zastanawiamy się co robić. Michał w porę reaguje i wyrusza w kierunku biura PLL LOT, gdzie mają pomóc w rozwiązaniu problemu. Widzimy jak duża jest kolejka. Musimy czekać. Iza i Krzysiek próbują dzwonić na infolinię, jednak okazuje się, że jest czynna tylko w godzinach od 8:00-16:00. Na zegarku widnieje 6:30. Zdajemy sobie sprawę, że o 12:00 mamy lot Monachium – Los Angeles. Jeśli nie podstawią drugiego samolotu, nie jesteśmy w stanie zdążyć. Po kilkudziesięciu minutach oczekiwania, podchodzimy do agentek LOTu. Panie świetnie radzą sobie z obsługą klientów. Sprawnie wybierają trasy zastępcze i sprawiają, że klienci odchodzą zadowoleni, mimo opóźnionej podróży. Obawiamy się, że zabraknie miejsc. Jesteśmy w pięć osób, więc prawdopodobieństwo dostania takiej ilości jest niewielkie. Obserwujemy ze skupieniem jak agentka szuka lotów zastępczych dla naszej trasy. Po chwili widzimy, że się uśmiecha. Odbiera telefon. Słyszymy jak mówi, że właśnie zarezerwowała ostatnie pięć miejsc do Frankfurtu. Jesteśmy spokojni. Udało się. Polecimy dzisiaj do Stanów Zjednoczonych w relacji Poznań-Frankfurt-Nowy Jork-Los Angeles. Zamiast o 15:00 będziemy o 21:00. Nie jest źle, mogło być znacznie gorzej.

20150417_102508

Lądujemy w Nowym Jorku.

DSC_1872

W trakcie podróży nie omijają nas problemy. Prócz odwołanego lotu i opóźnionej podróży, na lotnisku w Los Angeles dowiedzieliśmy się, że nie ma walizki Michała, ponieważ została zatrzymana na kontrolę. Czekamy, bo została wysłana następnym samolotem i ma dotrzeć w ciągu godziny na lotnisko. W międzyczasie odbieramy samochód, którym będziemy poruszać się po USA. Zanim minie godzina, zdążymy jeszcze zjeść amerykańskiego burgera.

DSC_1888

Kiedy mamy już wszystkie rzeczy pakujemy się wreszcie do samochodu.

DSC_1956

 

W trakcie podróży wielokrotnie jesteśmy zaczepiani przez innych pasażerów. Dzięki softshellom, jakie zostały zasponsorowane przez firmę North Face oraz Dziekana Wydziału Maszyn Roboczych i Transportu, jesteśmy w stanie promować nasz zespół i z pewnością wzbudzamy zainteresowanie. Od Poznania aż po Los Angeles wiele ludzi wyraziło swoją aprobatę wobec naszego projektu.

Pierwsze dni spędzamy na aklimatyzacji. Choć dla wszystkich to już co najmniej druga wizyta w USA, z ciekawością obserwujemy Amerykę. Nowością jest np. śniadanie w hotelu. To nasze pierwsze takie śniadanie, ponieważ na Florydzie jedliśmy jak u mamy, tzn. żywiliśmy się we własnym zakresie. Pierwsze co zauważamy to kilka rodzajów kolorowych płatków i ciepłego pieczywa. Podobno po kilku dniach jedzenia słodyczy na śniadanie można zatęsknić za polską jajecznicą. Na tą chwilę jednak kubek kawy i grzanka z dżemem to dla nas istny luksus.

Dzięki uprzejmości Marka Małolepszego nasza skrzynia, wysłana z Florydy, spoczywa spokojnie na podjeździe jego domu, a garaż jest przeznaczony na miejsce naszych nocnych prac nad modelem. Mamy tu dużo przestrzeni, żeby dokonywać potrzebnych napraw.

Kalifornia zapiera dech w piersiach. Jej krajobrazy wyglądają jak malowane obrazy. Promienie słońca przebijają się przez pochmurne niebo ponad drogą. Temperatura nas nie rozpieszcza, jednak widoki wynagradzają nam to.

Odwiedzamy market spożywczy. Nauczeni doświadczeniem z Florydy, kupujemy ciastka, amerykański sok pomarańczowy oraz świeże owoce, warzywa. Przy ilości pracy jaka na nas czeka, musimy mieć dużo energii. Każdy dzień jest dla nas także starciem ze swoim organizmem, ze względu na różnicę czasową (aż 9 h). Nic nie jest jednak w stanie nas powstrzymać w walce o zwycięstwo w zawodach.

Pracujemy w garażu przy naszych samolotach. Nie spieszymy się, bo może to spowodować popełnienie błędu. Ćwiczymy też prezentacje techniczne i przygotowujemy się do inspekcji zgodnie z regulaminem.

W środę po południu odbieramy Kamila, Kubę i Macieja – pilota. Nie ma czasu na odpoczynek. Wraz z całą ekipą bierzemy się do pracy. Składamy modele tak, by następnego dnia móc wykonać obloty na lotnisku w Van Nuys. Czekajcie na relację i zdjęcia.