Relacja- 14 marca

przez | 15 marca 2015

Dzień rozpoczął się długo przed wschodem słońca- a tak naprawdę dla wielu z nas po prostu piątek przeszedł niezauważenie w sobotę. Już nie pierwszy raz doba swoimi ramami ograniczyła nas i nie pozwoliła na długi i spokojny sen. Trudno. Jadąc na zawody mieliśmy świadomość konsekwencji i niewyspania.

P1010033

Ok. godziny 5.00 nad ranem dźwięki pracy przerodziły się w dźwięki krzątających się po domu osób, odgłosów stukających kubków kawy. To już dziś. Każdy z nas miał świadomość, że za kilka godzin rozpocznie się konkurs, który od początku był celem naszej wielomiesięcznej pracy, a w ostatnim czasie stał się punktem docelowym, który sprawił, że wyjechaliśmy do Stanów Zjednoczonych.

Ostatnie sprawdzenie listy rzeczy do zabrania: części samolotów są, narzędzia są, koszulki drużynowe są, kanapki, a i owszem, również nie można narzekać na ich brak. Ruszyliśmy. Przed kierowcami jak zwykle trudne zadanie czyli prowadzenie auta w stanie zmęczenia, nieurozmaicone ożywionymi rozmowami z pasażerami. Ci bowiem korzystali z pozostających im do zawodów minut wolnych do spania. W obu samochodach poza szumem poruszającego się powietrza i muzyką cicho płynącą z radia dało się słyszeć pochrapywanie zmęczonych modelarzy.

Godzina 6.30. Dojechaliśmy na miejsce zawodów. Rozbudzeni wysiedliśmy z aut. Na niebie nadal było mnóstwo gwiazd, a księżyc dosłownie oświetlał trawniki, na których parkowały coraz to nowe auta nadjeżdżających drużyn.
Wypakowaliśmy wszystkie części z bagażników i zajęliśmy miejsca przy zamkniętych drzwiach do hangaru, który miał stać się substytutem warsztatu dla wszystkich drużyn na jeden cały dzień. Drzwi otworzyły się z łomotem. Wiele drużyn wbiegało do środka by zająć dla siebie jak najkorzystniejsze miejsca. My również bez problemu zajęliśmy dla naszej drużyny dwa stoły. Czas start, niech zaczną się zawody!

Podzieliliśmy się na dwa zespoły. Część z nas pracowała z Micro, druga zaś z Regularem. Ekipa zajmująca się mniejszym samolotem spieszyła się, by udać się do inspekcji technicznej. Jak dowiedzieliście się już pewnie z poprzedniej relacji, po wczorajszej inspekcji technicznej naszego samolotu nie mogliśmy przystąpić do zawodów bez dokonania koniecznych poprawek. Musieliśmy jeszcze zmienić kilka szczegółów w naszym modelu. Przyczyną niekorzystnego wyniku inspekcji było niespełnienie  pewnych warunków technicznych. Nasza nocna praca zagwarantowała jednak, że w dniu dzisiejszym udało się zaliczyć inspekcję bez żadnych problemów. Kwestia udziału Pszczoły w zawodach była już więc jasna, należało tylko zgłosić się do punktu informacyjnego, by otrzymać kartę do zapisywania punktów i zająć miejsce w kolejce drużyn chcących występować w tej samej kategorii.

P1010128

Sprawa Regulara wydała się być dla nas mniej optymistyczna. Wyniki inspekcji technicznej Szerszenia, podobnie jak dzień wcześniej jego mniejszej koleżanki Pszczoły, były negatywne. Na wszelkie poprawki nie mieliśmy już jednak całej nocy, a jedynie kilka godzin w czasie zawodów. Czas ten również był ograniczony, ponieważ późniejsze zaliczenie inspekcji skutkowało późniejszym przystąpieniem do oblotów samolotu. Co za tym idzie? Strata punktów. Zawrzało. Determinacja i ambicja kazała nam jednak od razu wziąć się do pracy. Wiedzieliśmy po co tu przyjechaliśmy, więc nie można było odpuścić.

P1010289

Przy obu stołach można było zaobserwować ogromne skupienie na twarzach członków oraz zaangażowanie. Nagle z głośników rozlega się komunikat, że drużyny planujące wziąć udział w kategorii Micro mają zgłosić się na pas startowy. Ostatnie poprawki, szlify, ulepszenia. Nie ma czasu, trzeba iść. Gorące powietrza uderzyło nas zaraz po wyjściu z hangaru. Temperatura była naprawdę wysoka. Ustawiliśmy się w kolejce za pozostałymi drużynami. Wszyscy nasi konkurenci wyglądali na pewnych siebie. No cóż, nie daliśmy się zwieść, czekaliśmy na swoją kolej. Dodatkowym stresem dla nas był fakt, że nadajnik, którym nasz pilot miał sterować Pszczołą jest tym samym nadajnikiem którego używa się przy Regularze. Co to znaczy? W momencie, gdy część ekipy ustawiała się na pasie startowym, by wziąć udział w oblocie w kategorii Micro, druga część ekipy przechodziła inspekcję techniczną Regulara. Do inspekcji potrzebny jest także nadajnik, aby móc sprawdzić, czy wszystko działa jak należy. Na szczęście, udało nam się pogodzić oba te wydarzenia dziejące się niema w tym samym czasie. Pilot zdążył dołączyć na pas startowy zanim nadeszła nasza kolej, po dokonanej inspekcji na samolocie Regular.

Nadeszła ta oczekiwana chwila. Sędziowie wskazali na naszą drużynę jednocześnie dając znać, by wejść na start. Zgodnie z regulaminem bezpośrednio na pas startowy może wejść tylko dwóch członków drużyny- pilot oraz osoba wyrzucająca samolot z ręki. Na wszelkie czynności przygotowujące samolot do startu zawodnicy mają 90 sekund od momentu znaku udzielonego przez  sędziego. Krzyś i Maciej weszli na pas. Pozostali trzymali kciuki oddaleni nieco od dwóch bohaterów tego wydarzenia. Słychać pracę silnika. Pilot zaczął rozgrzewać go. Trzy, dwa, jeden i…Krzysiu z całej siły wyrzucił samolot by nadać mu pęd. Następnie samolot porusza się dzięki energii pochodzącej z silnika. Wszyscy obserwowaliśmy lot małej Pszczoły z zapartym tchem. Delikatnie poruszana wiatrem, po wykonaniu wymaganego okrążenia nad lotniskiem szczęśliwie zbliżała się do lądowania, by koniec końców usiąść delikatnie w obszarze wyznaczonym do lądowania. Hurra! Pierwsza runda zaliczona. Pozostało jeszcze tylko zważyć model wraz i bez obciążenia. Ważenie wykazało, że w kolejnej rundzie spokojnie możemy podnieść wyższą wartość obciążenia, a tym samym zdobyć więcej punktów. Z uśmiechem na twarzy wróciliśmy do hangaru, by zmodyfikować nieco szczegóły budowy samolotu, zwiększyć obciążenie itp.

Ekipa odpowiedzialna za Regulara ostatecznie zaliczyła inspekcję techniczną. Zostaliśmy nawet pochwaleni za świetną konstrukcję naszego samolotu. Niestety w tamtym momencie, na pochwale z ust specjalisty, dobre wiadomości się dla nas skończyły.  Przez opóźnienia z inspekcją techniczną  nie zdążyliśmy wziąć udziału w pierwszym oblocie samolotów klasy Regular. Przepadła pierwsza runda L Chwilowy smutek ustąpił jednak mobilizacji.  Mieliśmy świadomość, że nasz Szerszeń jest dobrym samolotem, gotowym rywalizować z największymi przeciwnikami. Trudno, stało się, pierwsza runda przepadła, ale zawody na jednej rundzie się nie kończą, a i ostateczne rozliczenie punktów zależy od całokształtu.

Znów praca w hangarze. Gorące powietrze wdzierające się przez otwarte drzwi wcale nie ułatwia sprawy. Jest duszno- trudno pracuje się w takich warunkach. Dodatkowo wraz z nadejściem godzin popołudniowych dopadła nas jeszcze jedna przypadłość, a był nią dający się we znaki brak snu. Członkowie naszej ekipy dosłownie usypiali, dając sobie choć krótką możliwość na regenerację.  Ale nie chcieliśmy się poddawać, skądże! Przed nami kolejne rundy w obu kategoriach, było nad czym pracować.

P1010299

 

P1010301

Dobry lot Pszczoły w drugiej rundzie w kategorii Micro dał nam miejsce 4 w klasyfikacji generalnej. Byliśmy bardzo dumni! Mieliśmy jednak świadomość, że musimy jeszcze pracować, by utrzymać, a nawet polepszyć naszą pozycję.

ZOBACZ LOT PSZCZOŁY TUTAJ 

Nadszedł i czas na drugą rundę lotów w kategorii Regular- dla nas był to pierwszy start. Stres, ale i nadzieja, że praca zainwestowana w Szerszenia nie pójdą na marne. W klasie Regular start wygląda inaczej niż w Micro. Oczywiście nie ma tutaj mowy o wyrzucaniu samolotu z ręki- byłoby to niemożliwe. Samolot startuje kołując na pasie startowym, uruchamiany jest bezpośrednio dzięki energii pozyskanej z silnika.
Gdy sędzia wskazał ręką na naszą drużynę, na pas startowy, zgodnie z założeniami regulaminu, wyszło znów tylko dwóch członków.

P1010279

Pozostając poza barierkami obserwowaliśmy całą procedurę startu. Samolot ruszył żwawo, optymalnie dobrany przez nas zespół napędowy dostarczał mu potężnego ciągu, mimo regulaminowego ograniczenia mocy silnika do 1000W.

Po bardzo krótkim rozbiegu samolot oderwał się dziarsko od pasa startowego, mniej-więcej w połowie dystansu przeznaczonego na rozbieg (regulaminowo max 200ft, czyli ok. 60m). Na początku ucieszyliśmy się, że pomimo 10kg?!  żelastwa na pokładzie maszyna tak chętnie wzbiła się w powietrze. Po chwili zauważyliśmy jednak,  że coś jest nie w porządku. Nasz pilot nie zwykł nerwowo zaciągać steru wysokości i gwałtownie wznosić samolotu zaraz po starcie, tymczasem Szerszeń podskoczył gwałtownie i wyrwał się w górę jakby zobaczył na swojej drodze gotowego do ataku Pszczołojada z rozdziawionym dziobem.

Lot przebiegał w bardzo nerwowy sposób. Samolot co chwilę przeciągał, ześlizgiwał się na skrzydło, Maciej ewidentnie miał problem z prowadzeniem go stabilnie po kręgu. Po jednym z zakrętów Szerszeń po przeciągnięciu ześlizgnął się na skrzydło i wpadł w korkociąg. W tym momencie tłum gapiów za naszymi plecami wydał z siebie przeciągłe „ŁoooŁ!” a jeden z nas skomentował sytuacje dosadnym stwierdzeniem: „no to po Regularze…”

Na sekundę przed zetknięciem z twardą Matką Ziemią Maciejowi udało się wyciągnąć Szerszenia z korkociągu i skierować w stronę pasa do lądowania. Szerszeń jeszcze przez chwilę walczył z grawitacją, co chwilę podskakując i nurkując, aż w końcu doleciał do strefy lądowania. Pilot posadził go zaraz obok pasa, wzbijając kłąb kurzu i skiby wyrwanej trawy.

Ze względu na obecność wysokiej anteny, znajdującej się na początku lądowiska, do lądowania trzeba było podchodzić prawie w poprzek pasa, czyli w zasadzie prosto na pilota, stojącego obok niego pomocnika (Krzysia) oraz kierownika lotów. Maciej chcąc uniknąć otrzymania nagrody za najbardziej krwawą katastrofę zawodów zdecydował się zachować bezpieczny odstęp od samolotu, który ewidentnie miał problem  ze stabilnym lotem. Pilot wolał skierować rozpędzone i ledwo sterowne 15kg stali i drewna na trawę, niż ryzykować zetknięcie się z tym sprzętem. Trawa dodatkowo amortyzuje i hamuje maszynę, chroniąc ją przed otrzymaniem większych obrażeń.

Lot oczywiście nie został zaliczony. Do betonowego pasa zabrakło 1,5m.

Przyczyną problemów okazał się być pośpiech i stres. Zawiódł popychacz steru wysokości, który wykręcił się niemal całkowicie, trzymając się na ostatnim zwoju gwintu. Pilotowi brakowało zakresu ruchu steru, który przez cały czas był zaciągnięty do góry. To tłumaczy ciągłe przeciąganie samolotu i ogromne problemy ze sterowaniem, które w tej sytuacji wymagało dość nietypowego podejścia.

Postronny obserwator mógłby powiedzieć, że ten lot był zakończony niepowodzeniem. My wiemy, że to sukces, bo ostatecznie mamy w rękach nieuszkodzony samolot, który w ciągu ostatnich 2 minut kilka(naście) razy otarł się o totalną demolkę.

Gdy kurz opadł a widzowie mogli już odsapnąć, zamiast pozostawać w gotowości do ucieczki kierownik lotów poklepał pilota po ramieniu mówiąc „thank you for bringing it back that way”. Biorąc pod uwagę fakt, że wybrane przez organizatorów miejsce zupełnie nie nadawało się do przeprowadzania takich zawodów, cała sytuacja była trochę niebezpieczna.

Dzień na zawodach zbliżał się powoli do końca. Został jeszcze ostatni oblot kategorii Micro. Do rundy trzeciej, w której miała wziąć udział nasza Pszczoła, podeszliśmy z optymizmem i nadzieją. Niestety po tej rundzie, koniec końców uplasowaliśmy się na miejscu 5 w klasyfikacji generalnej. Ale to nic, jak to mawiając „przecież jutro też jest dzień”.

No właśnie! Jutro też jest dzień. Pierwsze loty  w trzeciej rundzie klasy Regulara rozpoczną się o 8.00. Przez wzgląd na odległość naszego domu do miejsca zawodów musimy wyjechać jednak dużo wcześniej. Zamieszczając tę relację obserwuję moich śpiących kolegów. Nie potrzeba było im wiele. Takie zmęczenie sprawia, że każda siedząca nawet pozycja staje się najlepszą z możliwych do snu. Naprawdę wszyscy zasłużyli na to by się choć trochę wyspać i zebrać siły na kolejny dzień.

Trzymajcie za nas koniecznie kciuki w kolejnym dniu zawodów. Gwarantujemy relację jak tylko nadarzy się ku temu sposobność.